„Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili” - znasz to powiedzenie? Nie bez powodu zupę pomidorową stawia się na pierwszym miejscu w hierarchii wszystkich zup. To posiłek smaczny, pożywny i wyjątkowo zdrowy. Co jeszcze warto wiedzieć o zupie pomidorowej?
Wiecie jaka jest jedna z bardziej przełomowych chwil w życiu kobiety? Kiedy dochodzi do wniosku takiego, jak w tytule. Nie jestem zupą pomidorową. Nie wszyscy muszą mnie lubić. To sparafrazowane słowa Marii Czubaszek, osoby barwnej i uważanej w niektórych kręgach za kontrowersyjną. Nie sposób jednak w tym wypadku nie przyznać jej racji. Żyje się o wiele łatwiej, gdy dajemy sobie prawo do tego, by inni nas nie lubili. Gdy przestaniemy się bać, że komuś się nie spodobamy…wtedy zaczyna się wolność. „Niektóre osoby po prostu nie będą Cię lubić, bez względu na to, co robisz” David Foster Wallace Osoby barwne bywają nielubiane Jak to jest, że niektórych po prostu się lubi? A inni mają i zagorzałych zwolenników i zdecydowanych przeciwników? Do tych pierwszych po prostu się człowiek uśmiecha, a za tymi drugimi wskoczyłby w ogień. Są ludzie, którzy „ani nie ziębią, ani nie parzą” oraz tacy, których się kocha lub nienawidzi. Niektórzy wywołują lekkie odczucia, inni rozpalają umysły. Nie jesteśmy wszyscy jednakowi. I bardzo dobrze. Dzięki temu świat jest różnorodny i kolorowy. O ile jednak osoby miłe, ugodowe, niewchodzące innym w drogę są zazwyczaj lubiane przez wszystkich. O tyle te, które mówią głośno, czego pragną, co im się nie podoba, bywa, że nie wywołują takiego entuzjazmu. I teraz jeśli jesteś barwną, oryginalną postacią, masz wyjście – albo się dopasujesz, wtopisz w tłum i staniesz się akceptowana przez większość, albo wyrazisz siebie i to jednym się spodoba (i to bardzo!), a innym wprost przeciwnie. Nie da się wszystkich zadowolić. Akceptacja tego, że inni mogą mnie nie lubić Gdy dochodzimy do momentu, w którym przestajemy się przejmować, co inni powiedzą, osiągamy wyższy poziom wtajemniczenia…i upragnioną wolność. Już wiemy, że warto być uprzejmą, miłą, ale nie za wszelką cenę. Czasami trzeba tupnąć nogą, by inni przestali naruszać nasze granice. Inaczej się nie da. Poza tym to, że ktoś nas nie lubi jest ok. My też przecież wszystkich nie lubimy. Coś nam odpowiada bardziej, a coś mniej. I to, że komuś nie przypadliśmy do gustu, to nic. Jest tyle osób na świecie, że można znaleźć sobie inne towarzystwo. Czy to oznacza jednak brak samorefleksji? Na pewno nie. Warto zawsze patrzeć na swoje zachowania z boku i próbować nad sobą pracować. Czasami gdy sytuacja odrzucenia i nielubienia zdarza się nagminnie, to my, nieświadomie, jesteśmy za to odpowiedzialni. Może tak bardzo chcemy, że swój strach przed odrzuceniem zamieniamy na zbyt dużą pewność siebie, która innych odrzuca? I co z tego? Nie lubisz mnie. Ok. Masz prawo. To mnie nie martwi, nie uderza we mnie. Nasze drogi się spotkały, ale mogą się rozejść. Choć odrzucenie, w każdym wymiarze – w związku czy przyjaźni – boli, to można sobie z nim poradzić. Czy to takie złe? Takie straszne, gdy ktoś Cię nie lubi? Na pewno bywa to bolesne, ale też pomocne. Pozwala znaleźć osoby, które bardziej do Ciebie pasują, a Ty do nich. Oszczędza czas i energię na dopasowywanie się na siłę do towarzystwa i udawanie. Jednak wymaga dojrzałego spojrzenia na sytuację. Jesteśmy osobami społecznymi, dlatego bardzo nie chcemy wykluczenia. Gdy do niego dochodzi, pojawiają się u nas skrajne emocje, tożsame z przechodzeniem żałoby. Na początku obarczanie winą (to oni są winni lub to moja winna, zrobiłam coś niewłaściwego), potem często próba odzyskania kogoś (by poczuć się lepiej), gdy to się nie udaje, zaczynamy kwestionować własną samoocenę, czujemy się same ze sobą coraz gorzej….. Całkiem niesłusznie. Często zostajemy odrzuceni, jak pokazują badania, ze względu na „swój status”. Ktoś czuje się od nas „lepszy”, a nas postrzega jako osobę „niewystarczająco dobrą, zamożną, mającą nieodpowiednią pracę”. Niestety tak to działa. Jakkolwiek brutalnie to brzmi… Gdy to sobie uświadomimy, zyskamy szerszą perspektywę na to, co się dzieje.. Ludzie mogą nas nie lubić. Tak, to już jest. Jesteśmy oceniani, krytykowani. Jednak czy się tym przejmować? „Polecam Wam cudowną formułkę na lęk przed tym, co ludzie powiedzą, a brzmi ona – I co z tego? Nic z tego. Za każdym razem okazuje się, że nic z z tego. Oni będą gadać – to pewne. Będą gadać tyle, ile trzeba, by się nasycić – nie dłużej. Chodzi o to, by własnym zaangażowaniem nie spowodować, że monolog zamieni się w dialog. Nie wahajcie się użyć własnego życia, by żyć tak, jak Wam się podoba”. Kasia Nosowska „Powrót z Bambuko” Nie jestem zupą pomidorową czy nutellą, żeby mnie wszyscy lubili. Jeśli mówisz o trudnych i złych rzeczach głośno, musisz być gotowy, żeby zmierzyć się z krytyką, z ludźmi, którym nie pasujesz.
... Ekspert Szacuny 453 Napisanych postów 846 Wiek 45 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22024 Pionierka, dziękuję bardzo :) Masz rację, trudno ludziom dogodzić. Jak to mówi moja koleżanka - nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili Niech sobie piszą, co chcą, mnie tam się moje ciało podoba w 100% i nie posiadam żadnych kompleksów w tym względzie ANSF - no tak, jak pani ma poziom teścia wyższy niż wszyscy Twoi koledzy razem wzięci i piersiowy takiej wielkości, że zastępuje jej w staniku biust, który kiedyś miała, to naprawdę zaczyna się robić niefajnie... Gwarantuję Ci, że nigdy nie będziesz musiał patrzeć na moje foty w takim wydaniu ... ASNF Moderator Ekspert Szacuny 4315 Napisanych postów 48543 Wiek 32 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 519676 właśnie to chciałem usłyszeć ... Bull Administrator Ekspert Szacuny 922 Napisanych postów 55277 Wiek 48 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 335923 Małgosia ale Ty jesteś śliczną dziewczynką a na tych fotach, każda z nich to kawał chłopa. oraz jeśli się zgodzisz to jest propozycja włączenia Cię do teamu licealistek SFD POWER TEAM: Zmieniony przez - Bull w dniu 2016-01-15 18:50:26 ... Ekspert Szacuny 10043 Napisanych postów 19652 Wiek 52 lat Na forum 7 lat Przeczytanych tematów 609692 Megan podglądam Cię jeszcze z czasów Vitalii i mimo, że moim własnym (niedoścignionym) ideałem są ciała tancerek, gimnastyczek i... baletnic to ciągle pozostaje Twoją wierną fanką:) Po prostu reprezentujesz inny kanon piękna... Ale bezwzględnie PIĘKNA. Swoje lata masz (ja zresztą dużo więcej) więc i twardy tyłek na szczęście też. Mam wrażenie, że z każdym rokiem po 35 ma się bardziej i bardziej w 4literach co ktoś mówi na Twój temat. Żyjesz dla siebie. Na szczęście czasy liceum, kiedy każda się przejmowała jak ją obgadała koleżanka bezpowrotnie minęły. Wiernie kibicuję:) ... Ekspert Szacuny 453 Napisanych postów 846 Wiek 45 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22024 Wojtek, jak już rozmawialiśmy - chętnie (znowu) dołączę do grona licealistek! Piękne to były czasy Hej Paatik!!! Ja też Cię pamiętam Cię z lejdisów!!! Miło mi, że wpadłaś mnie odwiedzić. Bardzo dziękuję! I oczywiście masz rację - z każdym rokiem mam coraz bardziej gdzieś, czy się komuś podobam czy nie i co on sobie o mnie myśli. Krzywdy swoimi treningami nikomu nie robię przecież :) Takiej odporności oraz "gruboskórności" faktycznie nabywa się w wiekiem i to jest w starzeniu się naprawdę cudowna sprawa!!! Fajnie jest mieć 40 lat i mieć duuuży dystans do większości rzeczy Dzisiaj piąteczek, więc był trening pleców, tricepsa (lajtowo) oraz brzucha (nielajtowo). ściąganie drążka wyciągu górnego za kark, 3 x 10-12, 35kg, 40 kg, 40kg ściąganie drążka wyciągu górnego do klaty, 3 x 10-12, 40kg wiosło sztangą, 4 x 10, 40kg, 45 kg, 50kg, 55kg wiosło hantlą 3x10, 18kg, 20kg, 22kg ściąganie drążka wyciągu górnego na prostych rękach, 3 x 10-12, 15kg wyprosty na rzymskiej, 3 x 12, 15kg francuskie wyciskanie sztangielki jednorącz, 6kg wznosy prostych nóg w zwisie, 3x20 brzuch na maszynie 4 x 15, 45kg, 45kg, 50kg A tutaj filmiki ze ściągania za kark oraz wiosła hantlą. Czasami lubię sobie popatrzeć na coś, czego normalnie nie widzę, a podobno fajnie wygląda Zmieniony przez - megan292 w dniu 2016-01-16 01:05:26 ... Początkujący Szacuny 19 Napisanych postów 189 Wiek 34 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 5716 Ja chodzę na siłownię na ktorej ćwiczysz na ostatnich filmikach :) zapamiętałem Cie ze zdjęć :) ... Ekspert Szacuny 453 Napisanych postów 846 Wiek 45 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22024 Chyba za dużo tu tej mojej gęby na forum Mexcoy, to następnym razem ujawnij się i podejdź - zazwyczaj nie gryzę ... Ekspert Szacuny 1763 Napisanych postów 23229 Wiek 10 lat Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 384349 silna z Ciebie babka dobrze , ze nie boisz sie ciezaru i nie machasz "rozowymi" hantami bez celu tak sie robi forme.. ... Ekspert Szacuny 453 Napisanych postów 846 Wiek 45 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 22024 Wincol, jakbym sobie machała różowymi hantelkami, to bym zupełnie inaczej wyglądała i mogła sobie podarować start w jakichkolwiek zawodach sportów sylwetkowych :) Zmieniony przez - megan292 w dniu 2016-01-16 20:19:13 ... Ekspert Szacuny 80 Napisanych postów 1033 Wiek 42 lat Na forum 8 lat Przeczytanych tematów 8791 Megan Ty moja motywacjo,pozdrawiam

Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili. bagażnik przez cały dzień i żeby mi się lampki nie świeciły zamknąłem zamek śrubokrętem, ale to

Piotr Stokowiec, były trener Lechii Gdańsk, a obecnie szkoleniowiec Zagłębia Lubin, w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" mówi o rozstaniu z biało-zielonymi, dlaczego nie oglądał meczów Lechii, o relacjach piłkarzami, czy uważa się za gorszego człowieka niż trenera i o pracy z reprezentacją odejściu z Lechii Gdańsk był Pan ekspertem telewizyjnym, a teraz wrócił Pan do Zagłębia Lubin. Lepiej być trenerem niż komentować wydarzenia piłkarskie?Telewizja to fajna przygoda, ale to był jedynie krótki epizod między jedną a drugą pracą w klubie. Byłem, jestem i będę trenerem, bo w tej pracy czuję się najlepiej i na tym najlepiej się znam. Mam to szczęście w życiu, że robię to, co kocham i w tym się realizuję. Rola eksperta telewizyjnego to było dla mnie kolejne, interesujące doświadczenie, bo ja lubię piłkę, jestem jej ciekawy. Miałem możliwość zobaczyć pracę dziennikarzy z innej strony, zza kulis. Wiedza o tym jak funkcjonują media przyda mi się teraz w mojej pracy trenerskiej. Myślę, że teraz lepiej rozumiem, was, dziennikarzy. W ogóle dobrze spożytkowałem te cztery miesiące przerwy w pracy trenerskiej, bo w ostatnich dziesięciu latach cały czas miałem ciągłość pracy, mało było przerw i okazji do wypoczynku, a taki „reset” mentalny jest potrzebny każdemu szkoleniowcowi. Oczywiście w tym czasie nie leżałem na kanapie, bo to był idealny moment na rozwijanie i wzbogacanie własnego warsztatu, poszerzanie wiedzy, spotkania z innymi trenerami, analizę tego co nowego pojawiło się w futbolu itd. Byłem też kilka tygodni na kursie językowym na Malcie, żeby szlifować swój angielski, ale też chętnie dzieliłem się wiedzą i własnym doświadczeniem szkoleniowym. Miałem cztery kursokonferencje dla polskich trenerów, a na każdej było około tysiąca uczestników. Były też zajęcia na AWF w Warszawie z psychologami sportu i kilka programów telewizyjnych. Ale oczywiście mogłem też odpocząć w rodzinnym gronie, nabrać energii na nowe TAKŻE: Kto jest najdroższym piłkarzem Lechii Gdańsk? Niespodziewany lider rankingu TOP 29Jak dużym zaskoczeniem była dla Pana decyzja władz Lechii o zakończeniu współpracy?Byłem zaskoczony, ale musiałem się z tym pogodzić i zachować profesjonalnie, jak na zawodowca przystało. Bolało mnie to, bo byłem przekonany, że właśnie teraz może być nasz sezon. Bo dopiero latem 2021 roku miałem pierwszy raz możliwość – jakiej nie miałem w dwóch poprzednich przerwach między rundami – pełnego, uczciwego przepracowania okresu przygotowawczego z drużyną. Kibic często o tym nie pamięta, ale na zgrupowanie zimowe Lechia nigdzie nie wyjechała, a latem 2020 roku obóz przygotowawczy został przerwany już drugiego dnia, bo mieliśmy w drużynie zakażenia koronawirusem. Miałem świadomość, że my tej zaplanowanej pracy nie wykonaliśmy i drużyna będzie musiała za to zapłacić w pewnym momencie sezonu. I tak było. Natomiast już latem 2021 zrobiliśmy na zgrupowaniu świetną robotę i byłem pewien, że – bez względu na to, kto będzie trenerem – runda jesienna to będzie dobry czas Lechii. I tak było. Co oczywiście w żadnym stopniu nie umniejsza roli mojego następcy w klubie. Życzę jemu i Lechii jak najlepiej, ale wiem też, że wykonaliśmy ze sztabem dobrą robotę i nie zamierzam się tego było jasne: nie zamierzam wylewać żółci czy narzekać, bo z Gdańska zabieram jedynie dobre wspomnienia. Gdańsk i Lechia zawsze będą miały miejsce w moim sercu. Zostawiłem tam wiele zdrowia, miałem konkretne osiągnięcia, udało się trochę odkurzyć markę Lechii. Sądząc po tym, jak zostałem pożegnany przez kibiców i zawodników, to był dla mnie bardzo dobry czas. Tak to chcę zapamiętać i tak bym chciał zostać w Gdańsku zapamiętany. Czuł Pan, że coś się wypaliło między Panem i zawodnikami?Nie zgadzam się z taką oceną. Kilkanaście dni przed moim zwolnieniem wygraliśmy wysoko z Cracovią 3:0 i wtedy nikt o wypaleniu nie mówił. Przegrałem jeden mecz – na wyjeździe z Lechem, który jest piekielnie silny w tym sezonie. Jestem wymagającym trenerem, a mimo to relacje z zawodnikami były na normalnym, dobrym poziomie. Świadczy o tym choćby te kilkanaście smsów z podziękowaniami, które dostałem od piłkarzy Lechii, gdy opuszczałem Gdańsk. Ale powiem panu szczerze, że ja nie jestem zupą pomidorową, żeby wszyscy mnie lubili. Nie taka jest rola trenera. Trener to jest lider, szef odpowiedzialny za powodzenie projektu. Musi być więc osobą wymagającą. Moim zadaniem było rozwijanie zawodników, drużyny i klubu. I to robiłem. Najlepiej jak potrafię. Stworzyliśmy atmosferę pracy, a o wszystkim świadczą wyniki. One po mnie w Gdańsku zostaną i pewnie – z perspektywy czasu – ta ocena mojej pracy będzie bardziej łaskawa. Muszę powiedzieć, że ja nigdy nie miałem problemów z zawodnikami, to czasami niektórzy zawodnicy mieli problem ze mną. Ale tak się dzieje tylko w przypadku tych piłkarzy, którzy stawiają swoje ego ponad dobrem drużyny. Dla mnie zespół jest zawsze najważniejszy. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że pod koniec mojej pracy w Lechii czułem, że nie mam już takiego wsparcia i zaufania ze strony władz klubu, jakie dostawałem wcześniej. A w takiej sytuacji pracuje się bardzo zarzuty do Pana nie dotyczyły wyników, tylko stylu gry i że Lechia męczyła widzów tym, co prezentowała na z tym bywało. Bo ja pamiętam też mecze, które wygrywaliśmy wysoko po efektownej grze. Potrafiliśmy grać odważnie, gdy było nas na to stać pod względem jakości piłkarskiej, jaką miałem w drużynie. Popatrzmy na to, jaką Lechię przejąłem, a jaką oddałem swojemu następcy. Zadaniem trenera jest wykorzystać potencjał zespołu, jaki ma do dyspozycji. A pamięta pan od czego w Gdańsku zaczynałem? Przejąłem drużynę, która była mocno przepłacona, a i tak musiała się bronić przed spadkiem. W tamtej grupie ludzi brakowało team spirit, każdy ciągnął w swoją stronę, interes drużyny w ogóle się nie liczył. Rozpasanie i samowolka. Musiałem to ukrócić, oczyścić i uzdrowić szatnię, podjąć wiele trudnych decyzji selekcyjnych i wtedy rzeczywiście narobiłem sobie wrogów. Ale było warto. Bez zrobienia porządku nic byśmy nie osiągnęli, ani nie zdobylibyśmy trzeciego miejsca w lidze, ani Pucharu Polski. Nie posmakowalibyśmy też europejskich pucharów. Przy tym wszystkim – i o tym też proszę pamiętać – trzeba było uzdrowić finanse klubu, bo w warunkach, jakie wtedy zastałem w Gdańsku nie dało się na dłuższą metę funkcjonować. Temat zaległości był pierwszym, o którym pisała prasa. I to ciągle do nas wracało, utrudniało pracę z zespołem. Dlatego zgodziłem się brać udział w procesie odchudzania kadry, schodzenia z zawodników z wysokimi zarobkami i wprowadzaniu młodzieży. Musiałem się zachowywać tak jak gospodarz, a nie ktoś, kto wpadł do klubu na chwilę, by gasić pożar. Za mojej kadencji z Lechii odeszło ponad 50 zawodników. Często rozstawaliśmy się z piłkarzami, których zarobki nie były adekwatne do poziomu, jaki prezentowali. Stopniowo uzdrawiałem szatnię, budowałem zespół i osiągnęliśmy konkretne sukcesy, choć przecież Lechia nie robiła spektakularnych transferów za miliony euro. Poszliśmy w kierunku odpowiedzialności finansowej. Twierdzę, że Lechia nigdy nie grała poniżej swojego potencjału piłkarskiego. A różnie z tym potencjałem bywało, przez te cztery lata, raz lepiej raz gorzej. Odbijało się to na wynikach. Czy ja narzekałem na to, że w klubie nie udało się zatrzymać takich piłkarzy jak Filip Mladenović czy Lukas Haraslin? Z nimi Lechia byłaby słabsza czy silniejsza? Transfery do Lechii robiliśmy raczej tanie, nie jakieś spektakularne. I na pewno te ostatnie były udane, bo przyszli Joseph Ceesay, Ilkay Durmus i Marco Terrazzini, którego nawet nie miałem okazji sprawdzić, bo złapał kontuzję. Moim zadaniem było też wprowadzanie młodych zawodników do drużyny i to się udało. Proszę tylko spojrzeć: Karol Fila, Tomasz Makowski, Jan Biegański, Mateusz Żukowski, Kacper Sezonienko czy Jakub Kałuziński. Sprzedawaliśmy też zawodników za niezłe pieniądze. Oczywiście nie przypisuję tego wyłącznie sobie, bo to był efekt pracy nas wszystkich, sztabu, trenerów młodzieży. Przy tym wszystkim wymagano od nas wyników, bo tego też oczekują też kibice. I te wyniki były adekwatne do poziomu drużyny jaką miałem do dyspozycji w danym momencie. Przekazanie drużyny trenerowi Tomaszowi Kaczmarkowi odbyło się inaczej niż np. w targanej konfliktami Legii?Zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że kibice również to zauważą. Oddałem drużynę dobrze przygotowaną, ułożoną, bez konfliktów w szatni. Nie chciałem zostawić po sobie spalonej ziemi, bo Lechia zbyt wiele dla mnie znaczy. W cywilizowany sposób uścisnąłem dłoń trenera Kaczmarka i życzę jemu oraz Lechii sukcesów podobnych do moich, a nawet większych. Klub i kibice na to zasługują. Pracowałem w Gdańsku na 120 procent, rozwinąłem się jako trener i za mogę podziękować. Przekazałem stery, kiedy drużyna była w czubie tabeli PKO Ekstraklasy, na miejscu podobnym, jak w tej TAKŻE: Najdroższe kluby w PKO Ekstraklasie. Lechia jest na podium? TOP 18Lechia z Panem się rozliczyła?Zostawmy to. Nie ma we mnie złych emocji, na nikogo się nie się Pan całkowicie od Lechii po zwolnieniu czy oglądał Pan jej mecze w telewizji?Przyznaję, że nie oglądałem. Widziałem skróty, bramki, ale całych meczów nie. Serce może wiosną włączyć się do gry o mistrzostwo Polski?Liczę, że tak. Nie często jest taka sytuacja w naszej lidze, że z walki o tytuł odpada taki rywal, jak Legia. To jest okazja, którą można wykorzystać. Sam jestem ciekaw jak będzie wyglądała Lechia na z Lechią zdobył brązowy medal, ale Rafał Wolski powiedział, że wtedy drużyna bardziej przegrała mistrzostwo. Tego trofeum z Lechią Panu brakuje?Życie nauczyło mnie, żeby cieszyć się z tego co mam, a nie żałować tego, czego nie mam. Oczywiście jestem ambitnym trenerem i chciałbym walczyć o najwyższe cele, ale czasem to jest niemożliwe. Mieliśmy wtedy swoje problemy, ale o tym już się nie pamięta. Dziś łatwo palnąć takie zdanie, że coś wtedy przegraliśmy, a ja uważam, że warto spojrzeć na historię klubu i zobaczyć co mamy w gablocie z trofeami. I ja szanuję to, co mi się udało przynieść do gabloty Lechii w Zagłębiu też czeka Pana trudne zadanie?Przywykłem już do tego, że wchodzę w taki… rozgardiasz. Moim zadaniem jest uporządkowanie drużyny. I tu też zacznę od szatni. Nie zmienia się jedno: potrafię wyciągnąć drużynę z kryzysu. Pokazałem to w Lubinie za pierwszym razem, pokazałem też w Lechii. Myślę, że uda się także teraz. Lubię stawiać na młodzież, a w Zagłębiu jest świetna praca z młodzieżą. Kilku zawodników potrafiłem wyszukać z korzyścią dla nich i dla klubu, mam nadzieję, że tak będzie i tym Pan na majową wizytę Lechii w Lubinie?Czekam na 15 meczów, bo to będzie dla Zagłębia bardzo wymagająca wiosna. A ja – jak mówiłem – nie mam złych emocji w stosunku do Lechii, nie ma żadnych podtekstów, ani pretensji do nikogo. Ja każdemu w klubie z Gdańska mogę spojrzeć prosto w twarz. Nie muszę teraz nikomu nic udowadniać, bo już to w Lechii wcześniej zrobiłem. Teraz skupiam się na pierwszym meczu rundy wiosennej z Legią. A mecz z Lechią przywoła dobre jedynie wspomnienia znad pracy w Lechii był Pan poważnym kandydatem na trenera reprezentacji Polski, ale wybrany został Jerzy Brzęczek. Gdyby pojawiła się propozycja może Pan rozwiązać umowę z Zagłębiem? Dzwonił prezes PZPN Cezary Kulesza, z którym zna się Pan z Jagiellonii?Proszę nie szyć dla mnie garnituru, który jest szyty – z tego co słyszę – dla trenera Adama Nawałki (śmiech). Ja jestem skupiony na pracy w Lubinie, dopiero co podpisałem umowę, a zapisów kontraktowych nie mogę ujawniać. Oczywiście marzeniem każdego trenera jest praca z reprezentacją. Nie ma co ukrywać, że moim też. Jeśli któryś szkoleniowiec mówi inaczej to chyba nie jest szczery. Ale w moim przypadku przyjdzie jeszcze na to czas, ja w to wierzę. Jestem w najlepszym dla trenera wieku, mam dobry, merytoryczny sztab, zdobyłem już sporo doświadczenia i kiedy przyjdzie ten moment, to będę gotowy do podjęcia pracy z kadrą. Wcale mnie to nie przeraża, raczej potraktowałbym to jak wyzwanie. Pokazałem już, że potrafię pracować z piłkarzami z dużym ego. Wiem jak odnaleźć się w trudnej szatni, bo przecież w łatwej to żadna sztuka. Wielkie ego zawodników trzeba umieć przekierować na realizację celów całej drużyny. Ale oczywiście prowadzimy teraz rozważania jedynie hipotetyczne, bo rozmawiamy o nieokreślonej przyszłości. Bo na teraz – żeby wszystko było jasne – nie było żadnego kontaktu, żadnej TAKŻE: Kto odejdzie z Lechii, a kto dołączy do biało-zielonych?Wyobraża Pan sobie, że można postąpić tak, jak Paulo Sousa?Bardzo słabo to wyszło. To duże rozczarowanie. Różnie można mówić o stylach, graniu płynnym, hybrydowym, ofensywnym, defensywnym, pięknej grze, a ważne jest zrobienie wyniku. Wyników, niestety, zabrakło. A i postawa pana Sousy pozostawia wiele do życzenia. Bolą Pana komentarze niektórych piłkarzy, że jest Pan znacznie lepszym trenerem niż człowiekiem?To znak czasu, że mocniej wybrzmiewa to, co kontrowersyjne. Zazwyczaj tego nie komentuję, bo to jedynie nakręca tę spiralę złośliwości. Ale OK, odpowiem panu, bo chcę pokazać mój punkt widzenia na tę kwestię. Zawodnicy to są młodzi ludzie, dla których prawdziwe życie zacznie się dopiero po skończeniu kariery piłkarskiej. Niektórzy zachowują się jeszcze jak chłopcy w krótkich spodenkach, którzy próbują coś zbroić. Nie akceptują faktu, że dla mnie zawsze najważniejsze było dobro drużyny, którą prowadzę, a nie wygoda i dobry kontrakt zawodnika. Z wielu takich przepłacanych piłkarzy rezygnowałem i wprowadzałem w ich miejsce ambitną młodzież, którą sami potrafiliśmy wychować. Jakoś trudno mi sobie przypomnieć, co do kogo się jakoś poważnie pomyliłem. Kiedy pozbyłem się świetnego zawodnika, który później poszedł do lepszego klubu, albo zdobywał trofea? Wygrywał mistrzostwa? Najczęściej byli to zawodnicy już syci, najedzeni, którzy chcieli odcinać kupony. Albo nie mieli zdrowia do piłki. Z taką ekipą trudno coś zwojować, więc z nich rezygnowałem. Nigdy tego nie żałowałem, nawet jeśli ktoś mnie teraz próbuje nieelegancko kąsać. Taki jest koszt tej pracy. Te komentarze to taka prymitywna zemsta, to próba psucia mi dobrego imienia, bo przecież w Polsce nie brakuje zawodników, którzy wiele mi zawdzięczają i potrafią to okazać. Z wieloma utrzymuję stałe kontakty, chociaż już nie pracujemy razem. Kilku młodych zawodników potrafiłem wprowadzić na poziom europejski. Takie są fakty i tylko one się liczą. Ja nie mam problemów z szatnią. Wręcz przeciwnie, świetnie się dogaduję z piłkarzami. Ale oczywiście jestem człowiekiem wymagającym, czasami muszę pokazać, że mam twardą rękę. I tu jest pewien paradoks. Często media i kibice domagają się, żeby przyszedł trener i zrobił porządek w szatni. A później, gdy trener ten porządek już zrobi, to pojawiają się w tych samych mediach komentarze, że piłkarz X się skarży. No skarży się, bo traci pieniądze i wygodne miejsce do pracy. Często mam wrażenie, że u nas – trochę jakby przypadkiem – stawia się na głowie hierarchię w klubie. Bo czy to trener ma się podobać zawodnikom czy zawodnicy trenerowi? Ja stawiam zawsze na współpracę, ale gdy widzę, że ktoś nie chce wiosłować w tym kierunku co drużyna, bo ma własne cele, to musimy się rozstać. I to ja jestem od tego, żeby mu to powiedzieć. Tak pojmuję kwestię odpowiedzialności za drużynę. Ze wszystkimi tego ofertyMateriały promocyjne partnera
„Ja nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie ktoś lubił czy nie lubił, jestem ministrem edukacji, rozmawiam na argumenty”. Jak Pani to skomentuje? – To prawda, że pan minister nie jest zupą pomidorową i nie każdy go może lubić. Ja się jak najbardziej z tym stwierdzeniem zgadzam.
Zupa to nieodzowny element tradycyjnego, polskiego obiadu. Choć ta niezwykle popularna i lubiana potrawa w naszej kulturze bywa traktowana jedynie jako preludium do drugiego dania, to wśród zup kuchni polskiej znajdziemy prawdziwe perełki. Sprawdźmy, jak w szybki i prosty sposób przygotować polskie, pyszne zupy. Zupa w polskiej kuchni od lat połączona jest z drugim daniem obiadowym, coraz częściej jednak bywa podawana też jako pełnoprawne, bogate w smaku i formie danie. Tradycyjne zupy stworzyć możemy z prostych, sezonowych składników oraz klasycznych produktów, obecnych w większości lodówek i spiżarni w polskich domach. Gotowanie zupy bywa jednak czasochłonne. Jak cieszyć się smakiem zup na co dzień, nie mając czasu na codzienne przygotowywanie bulionu i obieranie warzyw? Poznaj kilka sposobów na pyszne zupy przygotowywane sprawnie, szybko i efektownie. Rosół, czyli (nie tylko) podstawa dla innych zup Baza warzywna lub mięsna, na której opieramy większość zup kuchni polskiej, to znany wszystkim bulion, wywar lub rosół. Nazwy te używane bywają zamiennie, jednak każda z nich określa nieco inną formę aromatycznej zawiesiny o tłustej konsystencji, pełnej esencji z warzyw i mięsa. Bulion, wywar i rosół możemy gotować również na rybach, a w wersji wegetariańskiej będą one oparte wyłącznie na warzywach i tłuszczu roślinnym. Rosół pochodzi oryginalnie z Francji, jednak zyskał w naszym kraju tak dużą popularność, że na stałe już łączony jest z polską kuchnią. Bulion to najbardziej esencjonalna zawiesina gotowana tak, jak wywar i rosół, jednak o wiele dłużej, bo nawet do 12 godzin. W procesie tak długiego gotowania składniki takie jak mięso i warzywa oddają nie tylko swój aromat, ale same również rozgotowują się i zagęszczają bulion, czyniąc z niego idealną podstawę do wielu zup, a także sosów. Wywar, intensywniejsza w smaku forma “rosołu”, z uwagi na większą koncentrację składników i dłuższy czas gotowania (około 3-4 godziny) pozwala na uzyskanie mocniejszego smaku w bazie dla innych zup. Wywar bywa często przygotowywany na zapas i mrożony, by w razie potrzeby móc szybko stworzyć pyszną zupę na jego bazie. Na co dzień nie mamy zwykle zbyt wiele czasu na przygotowywanie zupy przez 12 godzin. Pozostaje nam przyrządzenie rosołu, który urzeka swoją klasyczna formą i smakiem. Rosół gotujemy około 1 do 3 godzin, wygotowując warzywa – zwykle typową “włoszczyznę” – marchew, pietruszkę, por i seler oraz opcjonalnie mięso wołowe lub z kurczaka, z dodatkiem takich ziół jak liść laurowy, tymianek oraz natka pietruszki, dodające rosołowi aromatu. Rosół często jest podawany jako zupa klarowna, po przecedzeniu lub wyłowieniu z niego mięsa i warzyw pozostałych po procesie gotowania. Warto jednak wzbogacić jego smak i wygląd estetycznie pokrojoną włoszczyzną, którą znajdziemy wśród mieszanek warzywnych Proste Historie, której nie trzeba będzie usuwać po gotowaniu zupy. Tajemnicą pysznego rosołu stosowaną przez niektórych jest również lekko opalona na gazowym palniku cebula. Rosół w kuchni polskiej podajemy najczęściej z makaronem-nitkami. W niektórych regionach popularny jest także rosół z tak zwanymi lanymi kluskami, tworzonymi z mąki i jajek ściętych we wrzącej zupie. Na gotowym rosole możemy stworzyć także inne zupy, dodając niezbędne warzywa i inne elementy przepisów. Tradycyjny rosół w polskiej kulturze nie tylko smakuje – znany jest także jako niezawodne lekarstwo na pierwsze objawy przeziębienia oraz na nieprzyjemne skutki imprezowego wieczoru. Rosół podawać można jako rozgrzewającą przystawkę przed daniem głównym, a także jako niewielkie danie dodające energii na uroczystościach rodzinnych, weselach i bankietach. “Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili!” To znane powiedzenie nie wzięło się znikąd! Za jedną z najpopularniejszych polskich zup uznawana jest właśnie pomidorowa, podawana z makaronem lub ryżem, często zabielana śmietaną, przygotowana z wywaru warzywnego lub mięsnego. Coraz częściej podawana w naszym kraju staje się także pomidorowa zupa-krem, przygotowywana z pieczonych pomidorów i odpowiedniego wywaru, jednak zblendowana. Aksamitny, gęsty i sycący krem z pomidorów może być serwowany w nieco włoskim stylu, z oliwą i chrupiącymi grzankami. Zupy krem możemy tworzyć też z innych warzyw, upieczonych w piekarniku, a następnie zblendowanych. Jeśli nie mamy czasu na przygotowywanie zup-krem od podstaw, obierać warzyw i czekać na ich upieczenie, warto wesprzeć się produktami takimi, jak zupy-krem Proste Historie. Zupa-krem z czerwonych warzyw zawiera pomidory w towarzystwie papryki, marchwi, ziemniaków i buraków, które wystarczy wrzucić do gorącego bulionu i zblendować. Bulion przygotowany wcześniej możemy nawet kilka tygodni trzymać w zamrażarce w formie zamrożonych kostek, idealnych do szybkiego gotowania na co dzień. Żołnierska grochówka Zupa grochowa to jedna z najpyszniejszych i bardziej pożywnych polskich zup. Jej przygotowanie zajmuje jednak wiele godzin. Dzięki Grochówce z Wędzonką Proste Historie możemy jednak cieszyć się tradycyjnym, głębokim smakiem tej zupy tak często, jak tego chcemy, spędzając w kuchni zaledwie kilkanaście minut. Zupa grochowa to smaczne źródło białka, dodające energii i rozgrzewające w chłodne dni. Dodatek wędzonki nadaje grochówce wyjątkowy, mięsny smak i aromat. Pycha! Krupnik z kaszą Krupnik jest kolejną zupą pojawiającą się od wieków na polskich stołach. Syta potrawa z jarzynami i kaszą pęczak lub jęczmienną to idealny sposób na zdrowy i odżywczy obiad, bogaty w minerały i białko. Dzięki dodatkowi kaszy zupa krupnik jest treściwa i może stanowić osobny, pełnoprawny posiłek. Krupnik z kaszą jęczmienną Proste Historie przygotujesz w 25 minut na bazie z gorącego bulionu. Zabielony śmietaną będzie jeszcze bardziej sycący. Posypany świeżą natką pietruszki aż się prosi o zjedzenie. Pyszna i zdrowa zupa pieczarkowa Zupa pieczarkowa to prawdziwy smak dzieciństwa. Nie przez wszystkich lubiana w dzieciństwie, bywa doceniana dopiero po latach. Podawana z marchewką i ziemniakami oraz nadającą jej charakterystyczny smak pietruszką to wspaniała podróż w czasie i przy tym naprawdę smaczne danie dla całej rodziny. Do zupy pieczarkowej możemy dodać zabielającą ją śmietanę oraz makaron-świderki. Szybka w przygotowaniu zupa pieczarkowa z pietruszką Proste Historie to świetny pomysł na letni lub wiosenny obiad. Serwowana przed drugim daniem z chudego mięsa idealni dopełni smaczny obiad, a zblendowana na zupę-krem, podawana z grzankami z chrupiącego chleba, tartym serem i czarnuszką dla smaku może osobno stanowić pyszną przekąskę lub szybkie danie dla każdego. Na bazie przygotowywanego raz na jakiś czas i mrożonego w kostkach bulionu możemy tworzyć smaczne i kolorowe, różnorodne zupy nawet każdego dnia. Smaczne i pożywne produkty Proste Historie pozwalają na szybkie przygotowanie ulubionych zup w kilka chwil. To oszczędność czasu przy jednoczesnym zachowaniu zdrowej diety bez zbędnych konserwantów.
Agnieszka Kotońska z "Goggleboxa": Nie jestem zupą pomidorową, nie każdy musi mnie lubić [WYWIAD] Data utworzenia: 3 kwietnia 2021, 9:45. Udostępnij
Droga @Mary, rozumienie kogokolwiek, nie jest Ci do niczego potrzebne, wystarczy, że będziesz rozumiała samą siebie. Nie ma najmniejszego znaczenie, gdzie i w jakiej formie poznasz kogoś, czy to w realu, czy w necie. żadnego. Problem tkwi w Tobie i tylko w Tobie. Poznany przez Ciebie Pan, mógłby równie dobrze być sąsiadem i dokładnie tak samo by się to skończyło. Zawsze należy wierzyć, że ktoś ma dobre intencje, nie zapominając jednak przy tym, że może ich nie mieć. Podejrzewam, że na samym wstępie opowiedziałaś mu o swoich złych doświadczeniach z poprzednimi facetami, i to jest Twój błąd zasadniczy, ponieważ Tobie wydaje się, że po takim wyznaniu, on na pewno już nie zrobi tego samego, co poprzednicy - tak myślisz! - a dla mnie, jest wręcz odwrotnie - wysyłasz sygnał, że Ciebie właśnie można tak potraktować! Poznanie kogoś w realu, w żaden sposób nie zwiększy Twoich szans na "uczciwego", ponieważ to Ty sama przyciągasz "nieuczciwych", i tylko na tym powinnaś się skupić. Nigdy też nie należy podsuwać facetom, gotowych podpowiedzi, bo wtedy zawsze usłyszysz: Tak. Gdziekolwiek kogoś poznasz, nie zwierzasz się! Na to przychodzi czas później, gdy nabierzesz do niego zaufania, kobiety mają taką tendencję, że odsłaniają się na dzień dobry.. Takich szkodników sama wpuszczasz do swojego życia, oni robią spustoszenie, a Ty się dziwisz, jak mogli. Prawdopodobnie, tak jak podejrzewasz, pisał z kilkoma - to jest powszechne - nie wzięłaś tego pod uwagę, a powinnaś. Nie ma co rwać włosów z głowy, a tylko wyciągnąć z tego naukę, nie masz podstaw żeby czuć się ani oszukaną, ani zranioną. Jak tylko poczułaś, że coś jest nie tak, sama powinnaś zamilknąć natychmiast. I ciesz się, że nie spotkałaś się z nim w realu, bo byłabyś już po wspólnej nocy, być może, a finał byłby taki sam! Zamknij swoje nieudane związki, zanim wpakujesz się w następny, nikt nie będzie traktował Cię na specjalnych warunkach, tylko dlatego, że ktoś kiedyś Cię skrzywdził. A takie informacje, są tylko dla wybrańców, nie dla każdego, w nowy związek powinnaś wchodzić z czystą kartą, ułożona sama ze sobą. Kilka m-cy po nieudanej relacji? dziewczyno, nawet kawaler poznany u cioci, nie zalepi tej dziury, sama musisz to zacerować. powodzenia hej
Ошω ωηиጥантጏпРοպուкрαбէ ςαςиፂሱԻд խβաሤոл
Хαթа աжиጀխциДуσокխ оνሉι щ
Էπθμопсι ևЖиհωղ едрιֆиհቴЧፖр еսафе
Τаኮሯпр κըጴодрКлጏз ղиУտаж аኑа ит
Ч рМугакеши ечуኘуρеሣεМуቸистኺኣаኡ врեρቺብυኂ
Chciałam się dowiedzieć jak tu wygląda właśnie sytuacja finansowa młodych ludzi. Mam 18 lat, za niedługo stuknie mi 19 i chciałabym iść do uitzendbureau. Razem z Domem Rozwoju zapraszam na 9-tą edycję warsztatu pt. "Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili! Warsztat dla osób, które za bardzo przejmują się opinią innych." - niedziela o 16:00 - 19:15 ul. Cząstowska 4 (Metro Słodowiec). Więcej info TUTAJ Zapisy TUTAJ Do zobaczenia! omoCbJ.
  • gkbevi7lfg.pages.dev/274
  • gkbevi7lfg.pages.dev/260
  • gkbevi7lfg.pages.dev/106
  • gkbevi7lfg.pages.dev/205
  • gkbevi7lfg.pages.dev/202
  • gkbevi7lfg.pages.dev/280
  • gkbevi7lfg.pages.dev/147
  • gkbevi7lfg.pages.dev/274
  • gkbevi7lfg.pages.dev/356
  • nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili